W wieloraki sposób można odnosić się do strajku nauczycieli. Jednak co by nie mówić pozostawia dyskomfort. Zabolało nas przede wszystkim opuszczenie dzieci w najtrudniejszych chwilach egzaminacyjnych. Nie dość chwalenia postawy rządu, którego działania zapobiegły dramatom i tych nauczycieli, którzy pomogli. Zastanawia wciąż sens tego strajku, jego wartość polityczna a zwłaszcza moralna. Na pewno, po tym wydarzeniach szkoła już nie będzie taka sama. W jakiejś mierze zadaje sobie z tego sprawę rząd inicjując debatę o systemie oświaty w postaci tzw. okrągłego stołu. Jaką będzie miała wartość merytoryczną i czy przełoży się na naprawę edukacji – zobaczymy. Zwłaszcza, że efekty zależą od nauczycieli – a ci nie są skorzy do współpracy. Należy zauważyć, że strajkujący nie tylko nie chcą dyskusji o ich miejscu pracy, o roli oświaty w kształtowaniu poczucia wspólnoty, ale ustawiają się na pozycjach wrogich rządowi kwestionując swoja postawą jego legalność i praworządność. W opiniach o strajku pojawia się zdanie, że ZNP wciągnęło nauczycieli w polityczną próbę wywrócenia rządu. Myślę, że jest gorzej – nauczyciele w dużej części utożsamiali się z antyrządowymi, anarchistycznymi działaniami.
Jeżeli tak jest, jeżeli taka postawa przeważa, to nie tylko okrągły stół ma niewielkie szanse. Słabe szanse ma także młodzież i dzieci. Podważane są bowiem perspektywy rozwoju ich człowieczeństwa. Intelektualny przekaz tego strajku ukazał, że nauczyciele są awangardą laickości i ateizmu. Postulat podwyżki – skądinąd słusznej – ale tylko podwyżki, ujawnił horyzonty ograniczone wyłącznie do konsumpcyjnej równości. Powstaje zatem pytanie – jaki ideał wychowawczy przekazują nasi nauczyciele? Co stawiają na czele idei mających łączyć Polaków? Nie są to wartości chrześcijańskie, które nauczanie mądrości Bożej i ludzkiej podniosły do najwyższej rangi społecznej. Nie są to też wartości patriotyczne, bo dobro Polski ani razu nie pojawiło się wśród postulatów strajkujących. Powstaje nieodparte wrażenie, że nauczycielom bardziej chodzi o rozrywanie sukna Rzeczpospolitej niż tworzenie wspólnoty.
Zimno i smutno robi się na sercu, gdy pamiętając głęboką uwagę Jana Zamojskiego o tym, że takie będą Rzeczypospolite, jakie ich synów chowanie zobaczyliśmy ku czemu prowadzi współczesna szkoła. A ona trwa w dalszym ciągu rewolucji oświeceniowej, gdzie pragnie się wyeliminować Kościół z życia społecznego. Nie pojawił sią dotąd żaden protest nauczycielski, który broniłby wartości religii w szkole, ale za to jest zgoda na demoralizowanie młodzieży panoramą swobody seksualnej pod hasłem tolerancji i pseudo-równości.
A przecież podstawową potrzebą dziecka, jak i zresztą każdego człowieka, a także sensem życia wspólnotowego jest bycie i wzrastanie wśród osób życzliwych, troskliwych, cierpliwych, ufnych, przyjaznych, broniących prawdy oraz dobra Boga, Ojczyzny i każdego człowieka. W szkole bowiem nie dydaktyka jest najważniejsza, ale nauczyciele, którzy uczą i wychowują własnym przykładem i autorytetem. To są ci którzy potrafią przeciwstawić się złu i głupocie a w ten sposób dają nadzieję na życie wśród osób dobrych.
To jest najważniejszy warunek dobrej edukacji, który może i powinien nas zjednoczyć…