Wielki Czwartek. Czymże może być wypełniony, jeśli nie uwagą zwróconą ku wydarzeniom, których dokonał Pan Jezus tuż przed swoją męką. Umył nogi apostołom, ustanowił Eucharystię i niespodziewanie zanurzył człowieka w głębinie oceanu miłości Boga.
Im dłużej pozwala mi Pan Bóg pielgrzymować po ziemi, im więcej razy zmywam pył z ciała i z umorusanych stóp, tym bardziej zdumiewam się wodą. Jest substancją najbardziej związaną z naszą codziennością. Towarzyszy nam nieustannie – od chwili spędzenia snu z oczu, wypicia pierwszego łyku herbaty, przez przygotowanie pokarmu, aż do umycia twarzy przed snem. Jest tak powszechna, że nie dziwi jej prosta struktura, w której łączą się dwa atomy wodoru i jeden tlenu. Jakże daleko jej do wyrafinowanych wzorów białek! A jednak woda fascynuje. Wystarczy przywołać wspomnienie ugaszenia pragnienia, gdy pracowało się w polu w skwarny dzień lub wędrowało przez góry i przychodziło się do studni, z której można było zaczerpnąć wody. Pamiętam jak wiadro uderzało w taflę, zanurzało się, napełniało. Wyciągałem je powoli i przeżywałem jedną z najpiękniejszych chwil w życiu, gdy twarz nurzała się w zimnej wodzie, gdy usta piły z wiadra tak jak to robi spracowany koń.
Banalną jest obserwacja, że codziennie woda jest składnikiem wszystkich naszych potraw. Nie cenimy jej gdy dopływa do nas w kranie. A przecież nigdy nie zapomnę widoku wywierzyska w Dolinie Olczyskiej w Tatrach, gdzie z łoskotem spośród skał wytryskują tony wody. Czyż nie zdumiewa fakt, że rzeki od zawsze toczą swe wody do mórz, że ich źródła nie wysychają, że w górach jest niemal cała słodka woda świata?
Jakże zwykłą jest chwila, gdy przynosimy do domu zielone warzywa i owce. A one są pełne wody – z rosy czy z deszczu. Woda dociera od korzenia do najwyższych i najcieńszych gałązek drzew sama wytwarzając siłę, która ją pcha. Wspina się tak nawet na dziesiątki metrów. To dzięki jej własnościom krew dociera z tlenem i pokarmem do każdej komórki zwierząt i ludzi. Pracowicie transportuje życie.
Chronimy się zimą przed białym śniegiem. Tworzą go znikające płatki. Każdy ma inny kształt i żaden dwa razy się nie zdarzy. Cóż za rozrzutność w misterności i odrębności! Gdy robi zbyt zimno – woda tworzy lód, który zawsze pływa po powierzchni wody, chroniąc pod sobą przestrzeń życia. Można przywołać wspomnienie ze szkoły, gdy zadziwiliśmy się informacją, że woda ma a-normalną gęstość, że od 0 do 4 stopni Celsjusza kurczy się tworząc w sobie warunki do życia w upał i mrozy.
Najbardziej znamienne jest to, że żaden współczesny naukowiec, choćby najbardziej utytułowany nie wie skąd we wszechświecie pojawiła się woda, a tym bardziej skąd jest na Ziemi. Od wieków nawadnia, użyźnia, otwiera nasiona, transportuje pokarm, koi pragnienie, obmywa, tryska źródłami, płynie, unosi, zalewa a nawet gasi ogień, gdy znika w parze porywając ciepło. Gdy widzimy i słyszymy jak szmerze, szumi, bryzga, ona pokornie spełnia tylko to, co Stwórca w niej zamierzył, gdy ją stworzył. Posłuszna do ostatecznych granic swej pospolitej struktury rozlewa dobro.