Jednym z największych skarbów niesionych przez kulturę europejską jest szacunek dla godności człowieka. Już Grecy za jej źródło uznali rozum, czyniąc z niego istotę człowieczeństwa. Rozumność bowiem przewyższa wszystko, co znajduje się w przyrodzie. Grecy konsekwentnie rozwijali nauki umysłowe, by móc prowadzić rozumne życie społeczne i polityczne. Rzymianie dodali system prawa, by z jego pomocą ulepszyć życie ludzkie. Św. Augustyn w umyśle widział największe podobieństwo człowieka do Boga. Chrześcijanie rozbudowywali szkoły i uniwersytety, aby umysł mógł poznawać teologię, filozofię, prawo i medycynę. Takie wykształcenie stanowiło warunek rozumnego postepowania i uzasadniało moralność, która wynosiła człowieka ponad zwierzęcość.
Jest rzeczą ciekawą w historii, że chrześcijanie zawsze uznawali wartość rozumności, ponieważ ona stwarzała możliwość dyskusji z każdym człowiekiem. Była wyrazem szacunku dla człowieczeństwa. W naszych czasach w taki sposób działał Prymas kard. Stefan Wyszyński, a jeszcze mocniej św. Jan Paweł II. Gdy zabraknie uznania dla wielkości ludzkiego rozumu, gdy zapomnimy o własnej naturze przygotowujemy sobie zagładę. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale człowiek może odrzucić swoją rozumność. Tak stało się w średniowieczu, gdy muzułmanie odkryli Arystotelesa i w imię obrony założeń swej wiary odstąpili od uzgadniania się z odkrytą prawdą o naturze człowieka. A to zahamowało rozwój ich człowieczeństwa.
Obecnie taka sytuacja jest doświadczeniem świata zachodniego, gdzie racjonalność, wskutek długotrwałych procesów kulturowych i kultu dla nauk przyrodniczych została zredukowana do podporzadkowania życia wymaganiom materialnym. Odrzucono wszelką powagę nie tylko dla racji Bożych, ale także filozofii. Skutkiem jest, jak trafnie zauważa Carlo Caffara, rozerwanie więzi między prawdą a wolnością czyli postepowaniem. Gdy nie ma prawdy, człowiek nie wie, co ma czynić ze swoją wolnością. Rezygnuje z niej łatwo oddając ją tzw. autorytetom – czy to medialnym czy to instytucjonalnym. Dlatego media tak łatwo dziś rządzą duszami.
Bezbronność człowieka, który nie wykształcił dostatecznie rozumu, staje się pokusą dla państwa, by decydować o wolności obywateli. Ostatnio jesteśmy świadkami walki o zakres władzy dla Prezydenta. który domaga się większych uprawnień powołując się na kilka milionów głosów otrzymanych w wyborach i wykorzystując prawo weta. Zapewne jest przekonany, że uczyni z nich lepszy użytek niż Rząd, Sejm i Senat. Ale gdy przypomnimy sobie, kto był prezydentem w poprzednich kadencjach, to zwiększanie władzy tego urzędu przestaje być pożądane. Dajmy sobie również sobie spokój z alternatywą pomiędzy władzą kanclerską czy prezydencką. Bo gdy uświadomimy sobie, że kanclerz Niemiec, nie konsultując z nikim, zdecydowała się sprowadzić do swego kraju ponad milion islamskich emigrantów, to pozostanie przy parlamentarnym systemie stanowienia prawa, mimo wad, wydaje się obecnie najlepszym rozwiązaniem. Zwłaszcza, gdy aktywność rządu została ukierunkowana ku zwiększeniu wolności rodzin.