W wierszu Zbigniewa Herberta „Pan od przyrody” czytamy, że w „drugim roku wojny zabili pana od przyrody łobuzy od historii…”. Poeta opisuje wydarzenie z punktu widzenia ucznia, dla którego „pan od przyrody” był tym, który wprowadzał go w tajemnicę stworzenia. Był nauczycielem porządku, ładu opartego na mądrym Bogu, który nasycił to co stworzone prawdą zdolną do odczytania przez dziecko, zdolną do wywołania zdziwienia i afirmacji. Nauczyciela zabili „łobuzy od historii”… Kim są sprawcy zła, którego język dziecka nie jest w stanie nazwać? Jeżeli spojrzymy na historię jako na czas uformowany Bożymi i ludzkimi decyzjami, to pod określenie łobuzów powinniśmy włożyć tych, którzy odstępują od czynienia prawdziwego dobra.
Wspominamy kampanię wrześniową 1939 roku. Słusznie podkreślmy bandytyzm Niemców, lecz prześlizgujemy się nad bestialstwem sowieckim. Warto zauważyć, że mordercze i terrorystyczne praktyki obu wysłańców Lucyfera – Hitlera i Stalina były legalne. Mordowanie niewinnych ludzi, rabunek, obozy koncentracyjne, gwałty, dzieciobójstwo, wywózki, zimowe pociągi śmierci, skrytobójstwo, praca na wycieńczenie – wszystko to odbywało się na fundamencie ustanowionego prawa, które zabiło sumienia. Gdy dziś mówimy o skutkach wojny, to gdzie jest przynajmniej jeden skruszony łotr, który by powiedział – jestem winny krwi dziecka? Myślę, że jeżeli jest jakaś cecha wyróżniająca współczesność, to jest nią powszechna zgoda na hardość serca i pogarda wobec słabości, zwłaszcza tej dziecięcej.
Czytam zapiski o losach dzieci wywiezionych w głąb Rosji po roku 1939. Szacuje się, że było ich około 500 000. Ile z nich przeżyło i czego doświadczyły? Wskutek układu Sikorski-Majski udało się wywieźć z piekła Rosji 20 000 tysięcy dzieci. Tułały się po Iranie, Afryce, Indiach, Meksyku, Nowej Zelandii, bo rządy USA i Wielkiej Brytanii odmówiły im przyjęcia, by nie narażać się Rosji! Z polskiej świadomości historycznej ich los został skutecznie wyparty wskutek cenzury nałożonej przez zbrodniarzy.
Biskup Józef Gawlina, który w roku 1942 był świadkiem exodusu Polaków z Rosji, przybył w 1943 do Waszyngtonu, by prosić Roosevelta i Amerykanów o pomoc dla polskich dzieci znajdujących się jeszcze w ZSRR. Bez skutku. Pokazano mu za to nowoczesne metody edukacji dzieci amerykańskich. Były dumne, bo uczyły się geografii w połączeniu z misjologią i religią. Biskup odpowiedział: „Moje dzieci uczą się także geografii, tylko nieco inną metodą. A mam tych dzieci blisko pół miliona. Jedno z nich zostało w zimie wywiezione ze Lwowa lub Wilna i poznało z nieopalnego wagonu Kijów, jechało na Syberię lub do Kazachstanu, gdzie jest Syr-Daria i Jenisej. Inne zna pustynię, wichurę śnieżną, umie rąbać drzewo, było pastuchem, nawet traktorzystą. Zna na tyle geografię, by wiedzieć, gdzie pogrzebało swoją mamusię”.
Czego nas uczą czasy opanowane przez mentalność łobuzów od historii? Pragnąłbym, aby w naszych sercach było przekonanie, że sumienia ludzkiego nie może usprawiedliwiać rozkaz władzy, że człowiek nigdy nie może postępować nieludzko, choćby stało za nim jakieś prawo. Nawet jeżeli jest to prawo ONZ czy UE.