Podstawową cechą ludzkiego umysłu jest tworzenie myśli, oglądanie i ocena rzeczywistości z perspektywy poznanych słów. Jest to proces rzadko sobie uświadamiany, ponieważ jest tak naturalnym jak oddychanie czy krążenie krwi. Nie jest obojętne o czym myślimy i za pomocą jakich słów to czynimy, ponieważ jak rozumujemy tak działamy. Być może przyczyną największych różnic pomiędzy ludźmi nie jest ich wygląd zewnętrzny, ale odmienność ich pojęć i sądów.
dr Andrzej Mazan, Nasz Dziennik, 8.12.2016
Doskonale z siły myśli zdawali sobie sprawę okupanci Polski. Dla nich wszystkich pierwszorzędną sprawą było doprowadzenie do zmiany języka, ponieważ w ten sposób dokonywano wewnętrznego okaleczenia. O ile jednak w czasach zaborów chodziło o zrusyfikowanie czy zgermanizowanie Polaków, to w okresie dyktatury komunistycznej dokonywano czegoś znacznie gorszego. Doprowadzano do znieprawienia i znikczemnienia człowieka. Nie chodziło już o to, by modlitwę „Ojcze nasz” odmawiać po niemiecku czy rosyjsku, ale o to by w ogóle jej nie mówić, by taka myśl nie powstała. Nie straciły na aktualności słowa Norwida, który w XIX wieku pisał:
Ogromne wojska, bitne generały,
Policje – tajne, widne i dwu-płciowe
– Przeciwko komuż tak się pojednały?
– Przeciwko kilku myślom… co nienowe!
I wszystko to runęło w czasach Solidarności. Poruszeni słowami Jana Pawła II w czasie pielgrzymki do Ojczyzny w 1979 zaczęliśmy myśleć innymi pojęciami. Otworzyły się nasze oczy i serca. Wielki duch narodowego odrodzenia zmiótł, jak za czasów powstań, pleśń i gnuśność narzucanej ideologii. Słowa Chrystus, prawda i sprawiedliwość odzyskały blask i siłę. One jednoczyły. Powróciła normalna mowa. Jej odnowiony dźwięk wychodził z kościołów, rozpowszechniał się w wydawanych i kolportowanych poza cenzurą przeróżnych drukach. Wpływ komunistów na umysły został ograniczony.
W pochodzie niezależnego słowa największe znaczenie uzyskał „Tygodnik Solidarność”. Ale paradoksalnie liderem wolności w prasie codziennej stał się dziennik wojewódzkiego aparatu partyjnego w Krakowie – Gazeta Krakowska. Wymknęła się ona ideologicznej kontroli i pod redakcją Macieja Szumowskiego wydawana przez 13 miesięcy i 13 dni była najlepszym przekaźnikiem informacji prawdziwej. Jak w soczewce odzwierciedlała, to czym żył naród. Stała się w jakiejś mierze dokumentacją narodowej duszy. Była szkołą słowa i ludzkiej godności.
Stan wojenny zabił ten wielki zryw suwerenności. I trzeba przyznać, że dokonał spustoszenia bardzo skutecznie. Gdy dzisiaj wracamy pamięcią do czasów sprzed 35 lat, gdy być może uda się wreszcie osądzić sprawców, chciałbym, aby nie tylko rozpatrzono nieukarane do dzisiaj zbrodnie, wygnanie z Ojczyzny prawie dwóch milionów Polaków, ale także dokonane wtedy zniewolenie umysłów. Potrzebujemy tej analizy, aby przywrócić blask słowu prawda, aby jak to ujął Miłosz w wierszu „Który skrzywdziłeś człowieka prostego…”, „nie mieszano dobrego i złego”…