Urodziła się w 1865 roku w Wielkopolsce, w rodzinie ziemiańskiej, jako najmłodsze z jedenaściorga dzieci. W wieku 17 lat na ręce spowiednika złożyła ślub dozgonnej czystości. W tym samym roku zmarli jej rodzice. Jako niespełna 20-letnia dziewczyna podjęła pracę u siostry w pracowni haftu i szycia jako instruktorka młodych dziewcząt. Wkrótce zaczęła otaczać opieką, nie tylko w pracy, powierzone jej dziewczęta. Były to czasy rozwoju zupełnie bezdusznego kapitalizmu, który maksymalnie wykorzystywał tanią siłę roboczą, często zatrudniając nawet dzieci do pracy w fabrykach i zakładach. Dzieci, młodzież, często odrywane od biednych rodzin, bez wsparcia, stawały się obiektem wykorzystywania. Maria zajmowała się nimi, a także ich ubogimi, wielodzietnymi rodzinami.
Przełomowym momentem w życiu Marii Karłowskiej było spotkanie z młodą prostytutką zatrzymaną przez policję. Pragnienie tej dziewczyny, by się nawrócić, poruszyło Marię. Postanowiła zająć się najtrudniejszymi dziewczętami. Założyła mały Zakład Dobrego Pasterza dla zagrożonych i upadłych dziewcząt w Poznaniu. Maria zaczęła odwiedzać ulice, podwórka, bramy oraz oddziały dla chorych wenerycznie w szpitalach, by ratować dziewczęta z prostytucji.
Pełna ufności czekała na pomoc w rozwinięciu swojej działalności. I tak się stało – hrabina Aniela Potulicka nabyła dla niej posiadłość Winiary pod Poznaniem. Tam powstał ośrodek razem z zakładami rękodzielniczymi dla reedukacji dziewcząt.
Dla pomagających jej kobiet założyła Zgromadzenie Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej. Napisała jej konstytucję, regułę oraz podręczniki ascetyczne, duchowe i pedagogiczne. Hasłem nowego zgromadzenia było „Szukać i zbawiać to, co zginęło”.
Założyła w sumie 9 ośrodków, w tym nawet fabryki biszkoptów i zakłady pracy ręcznej. Otworzyła także oddział dla kobiet chorych wenerycznie.
Była prawdziwie matką miłosierdzia dla wszystkich pogubionych i zniszczonych grzechem. Toczyła walkę o każdą duszę, by wyrwać ją ze szponów zła, nie bojąc się szukać ich nawet w domach publicznych. Wiedziała, że nie ma nic ważniejszego niż dusza oraz życie w łasce uświęcającej. Mówiła: „Nie ma na ziemi niczego, co dorównałoby pięknością duszy ludzkiej. Dlatego warto zbudować dom choćby na jedną noc, aby w nim choćby jedną duszę uchronić od grzechu śmiertelnego”.
Wspieraj nas, Matko Mario, w rozumieniu wartości życia bez grzechu, w łasce Bożej. Umacniaj nas w walce o dusze naszych braci i sióstr trwających w grzechach śmiertelnych. Naucz nas miłosierdzia i apostolskiej gorliwości.
ks. Łukasz Kadziński, Nasz Dziennik nr 258 (5100)