We Lwowie przełomu stuleci nazywano go „księdzem dziadów”, a miejscowi Żydzi całowali jego szaty, mówiąc, że to święty człowiek. Święty Zygmunt Gorazdowski nie był jednak działaczem charytatywnym czy kimś zaangażowanym w dialog międzywyznaniowy. Był szczególnym naśladowcą Chrystusa – ubogiego, czystego i posłusznego – choć nigdy nie złożył ślubów zakonnych.
Urodził się w Sanoku w 1845 r. w pobożnej rodzinie szlacheckiej. Od wczesnych lat żył w cieniu śmierci – najpierw gdy cudem uniknął rzezi galicyjskiej, a potem gdy nabawił się gruźlicy, towarzyszącej mu przez całe życie. Brał udział w Powstaniu Styczniowym, przez jakiś czas studiował prawo, ale dość szybko odnalazł swoje powołanie do kapłaństwa. Mimo nawrotów gruźlicy przyjął święcenia w 1871 r., a następnie posługiwał jako wikariusz w wielu parafiach. Dał się wówczas poznać jako autor pism dla dzieci i młodzieży oraz przeróżnych opracowań katechetycznych. Jako proboszcz lwowskiej parafii św. Mikołaja stworzył i rozwinął wiele dzieł dobroczynnych. Założył dom pracy dobrowolnej dla byłych żebraków, otworzył kuchnię ludową (wydawano w niej dziennie 600 obiadów) i Zakład Dzieciątka Jezus pomagający samotnym matkom i porzuconym niemowlętom, w którym przez kilkadziesiąt lat znalazło dach nad głową około 3 tysięcy dzieci. Wdrożył w życie nowoczesny system rodzin zastępczych, do których posyłano dzieci po ukończeniu pierwszego roku życia. Zaprosił do współpracy Braci Szkół Chrześcijańskich i oddał im pod opiekę internat dla studentów. Jego plebania była stale otwarta dla potrzebujących. Mówiono nawet, że „był okiem ślepemu i nogą chromemu”. W 1884 r. powołał do życia Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Józefa. Siostry, zwane potocznie józefitkami, posługiwały w szpitalach, sierocińcach, ochronkach i prywatnych domach.
„Rzeczy, które robił, były ponadprzeciętne, ponad miarę sił ludzkich. Musiała w nim być siła nadprzyrodzona, która tym kierowała, normalny człowiek tylu i takich rzeczy nie robi” – taka opinia, jaka uformowała się o tym kapłanie, nie była jedynie pobożnym wykrzyknikiem. Dużo czasu spędzał na adoracji Najświętszego Sakramentu, zachęcał wiernych do częstej Komunii Świętej, wielokrotnie prosił też kompetentne władze kościelne o pozwolenie na częstą adorację w domach założonego przez siebie zgromadzenia. Podczas kanonizacji Benedykt XVI, doceniając źródło działalności dobroczynnej ks. Gorazdowskiego, powiedział: „Zasłynął swoją pobożnością opartą na sprawowaniu i adoracji Eucharystii. Przeżywanie Ofiary Chrystusa prowadziło go ku chorym, biednym i potrzebującym”.
Zmarł w 1920 r. po długich chorobach, jako człowiek praktycznie ociemniały, dodatkowo dotknięty licznymi prześladowaniami ze strony liberalnych środowisk, niemogących znieść tak szerokiej aktywności katolickiego kapłana. Niech modli się za nami, abyśmy pamiętali, gdzie bije serce wszelkiej działalności społecznej i charytatywnej.
ks. Łukasz Kadziński, Nasz Dziennik nr 236 (5078)